Pośród rozlicznych dokonań osób z grupy SZOK (skrót od Szanowni Zasłużeni Odznaczeni Krzyżami), nie sposób pominąć ich działalności na niwie promocji zatrudnienia niepełnosprawnych, czemu niniejszym postanowiłem poświęcić poniższy wpis.
Zacznę od cytatu znanego mówcy:
Sprawy zaszły tak daleko, że muszą się znaleźć w całej rozciągłości na widowni publicznej. Przemilczeć nie wolno już niczego. Nie mamy zresztą powodu do uchylania się od publicznego roztrząsania zaistniałych zjawisk… Wprost przeciwnie: jest naszym obowiązkiem i jest rzeczą konieczną, aby zjawiska te wprowadzić na forum publiczne, poddać je szerokiej analizie, dyskusji i krytyce. (…) Chcemy przede wszystkim przedstawić społeczeństwu, jak się zaczęły te wydarzenia. Operować będę faktami i dokumentami.
(ciekawe kto rozpozna źródło cytatu przed doczytaniem do końca tekstu)
Co do zasady, warto rozdzielać życie prywatne od zawodowego, ale jeśli ci mówi koleżanka z pracy, uczestnicząca w przetwarzaniu ofert, że jeden z wykluczonych wykonawców powołuje się w swoim odwołaniu na twoją osobę i krytyczne teksty, które pisujesz prywatnie, „to już wiedz, że coś się dzieje.”.
Jeśli ci mówi szefowa, że dzwonił do niej Pan Marek Kalbarczyk, prezes fundacji i jednocześnie właściciel tej wykluczonej firmy Altix, a w rozmowie przewinęła się sprawa twoich prywatnych maili, które pisujesz na listy dyskusyjne, „to już wiedz, że coś się tam bardzo mocno burzy”.
Jeśli wchodzisz do sieci i sprawdzasz, że Pan Marek został odznaczony przez Prezydenta KRZYŻEM OFICERSKIM ORDERU ODRODZENIA POLSKI – „to już wiedz, że jest źle.”
Wiedziałem, że jest zabawnie: Pan Marek oskarżył mnie już kiedyś w rozmowie telefonicznej, że stworzona przeze mnie satyra na trzeci sektor jest wprost wymierzona w jego osobę, trochę mi czasu zajęło, żeby udowodnić oczywistą niedorzeczność tego zarzutu; idąc dalej, przyjąłem, że zapewne moje krytyczne wypowiedzi pod adresem tablic w Metrze, bardziej dysfunkcyjnych niż ich niepełnosprawni beneficjenci, zostały potraktowane jako krytyka działalności firmy Pana Marka, która była ich wykonawcą (zresztą zrobiła wszystko zgodnie z wadliwym zamówieniem, więc mucha nie siada, ale też i nie lata). No i jednak Pan Marek, co by o nim nie mówić, wniósł wkład w rozwój sprawy niewidomych polskich, chociażby tworząc z Janem Grębeckim pierwszy dostępny na rynku syntezator mowy dla języka polskiego, więc przez szacunek dla pionierów – początkowo postanowiłem i tym razem wziąć na klatę kolejne niesłuszne oskarżenia pod moim adresem, bo ze sprawą wykluczenia Altixu z udziału w składaniu ofert na wydruk książek w brajlu, nie mogłem mieć nic wspólnego.
I tak pewnie bym zrobił, gdyby nie wyobraźnia, która podpowiedziała, że podobna przygoda z telefonem do szefa, mogłaby zamiast mnie, spotkać kogoś innego w trudniejszej sytuacji, no choćby jakąś pannę z fundacji, która znalazłszy sobie lepszą pracę, mogłaby nie mieć możliwości udowodnić niedoszłemu pracodawcy, że emocjonalna opinia na jej temat poprzedniego przełożonego, nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością.
Korzystając ze sprawdzonej metody różnych dobrodziejów, którzy gdzie się tylko da trąbią o swoich dobrodziejstwach niezależnie od tego, jakiej w rzeczywistości są one próby (przykładem „Virtualna Warszawa, nadal kulawa” – jeden z poprzednich wpisów), postanowiłem użyć wszelkich środków technicznych do poinformowania społeczeństwa, że się stało zło. No bo, obiektywnie rzecz biorąc, się stało.
Ale równolegle, nie dawało mi spokoju to odwoławcze pismo, o którym była mowa na początku. Sprawdziłem w kilku źródłach, a znajomi prawnicy potwierdzili, że skoro dotyczy zamówienia publicznego, to jest informacją publiczną. Zacząłem już przemyśliwać o zakładaniu konta na Epuapie i zwróceniu się tą drogą do pracodawcy, jako osoba prywatna, z prośbą o udostępnienie tej informacji publicznej, a tymczasem okazało się, że nie jest to potrzebne, bo w myśl ustawy – wystarczy choćby zwykły email.
Tym sposobem wszedłem w posiadanie skanu, który – po rozpoznaniu OCR – ujawnił treści wprawiające w czysty zachwyt. Niestety, nie rozpoznały się podpisy, więc nie wiem, komu konkretnie zawdzięczamy to dzieło, ale nawet gdyby się rozpoznały, to i tak bym nie wiedział, bo nie raz jest tak, że ktoś inny pisze, a ktoś inny podpisuje.
Zanim rozpłynę się w zachwycie, przytoczę najmniej istotny fragment, który legł u podstaw poszukiwań, czyli ten dotyczący mnie osobiście:
Mamy również uzasadnioną wątpliwość, wynikającą z posiadanych przez nas maili oraz znanych nam wypowiedzi Państwa pracownika Grzegorza Złotowicza, ważnego współpracownika Pani Dyrektor Moniki Cieniewskiej, czy osobista jego niechęć do nas nie miała wpływu na tak jednoznaczne oraz przy okazji bezprawne zapisy wymagań w ww zapytaniu ofertowym.
Tak znakomity kawałek fikcji literackiej nie powinien się zmarnować, więc go powyżej przytaczam, jednocześnie jeszcze raz przypominając, że nie żywię niechęci do firmy Altix, czyli trudno byłoby ją wykazać na podstawie posiadanych maili, no chyba, że nie moich. W każdym razie – moje czy nie moje – chętnie się z nimi zapoznam, więc jeśli ktoś doczytał do tego miejsca, jest w posiadaniu i może w świetle prawa udostępnić, to proszę śmiało w komentarzach, chociaż jeśli jednak są to maile mojego autorstwa (10 tys. znaków jeden), to może nie całe, tylko jakieś fragmenty z kontekstem poproszę…
Ręka mistrza
Po tym trochę przydługim wstępie, możemy już śmiało przejść do podziwiania fragmentów, które zainspirowały mnie do utworzenia tego wpisu. Widać w nich rękę mistrza, nie są wprawdzie nawet w połowie tak genialne jak mogłyby być, gdyby się nad nimi pochylił Pan Marek, ale musiał je bez wątpienia pisać ktoś o niemałych talentach, kto wie, może nawet sam Pan Janusz Mirowski, również odznaczony przez prezydenta SREBRNYM KRZYŻEM ZASŁUGI… Tak, tu bym się doszukiwał geniuszu Pana Janusza, który w pierwszej audycji radiowej o Tablicach w Metrze w RDC przedstawił się jako członek rady patronackiej Fundacji Szansa, starannie zatajając przed słuchaczami swoją rolę dyrektora generalnego w firmie Altix, a kiedy został mu w drugiej audycji ten brak wytknięty – stwierdził, że przecież wszyscy słuchacze go znają i o tym wiedzieli.
Ten genialny manewr znajduje swoje odzwierciedlenie w poniższym tekście, gdzie najpierw czytamy, że opóźnienia z realizacją zamówienia przekroczyły 14 dni, aby kawałek dalej się dowiedzieć, że są one nieistotne. A czytając dalej, musimy przyznać rację niezłomnej logice autora i stwierdzić, że rzeczywiście, nawet gdyby były one kwartalne, roczne, czy pięcioletnie, byłyby tak samo nieistotne w konfrontacji z istotą sprawy, którą jest dobro najwyższe, że wykonawca zatrudnia osoby niepełnosprawne, no i to właśnie te osoby realizowały owe fatalne zamówienie, więc czy znajdzie się wśród czytających ktoś, kto teraz pierwszy rzuci kamieniem?
Nie znajdzie się, a wprost przeciwnie, wielu, a nawet wszyscy powinni dołączyć do grona naśladowców: zatrudniać niepełnosprawnych, pobierać dofinansowania z PFRON, a jeśli w firmie gdzieś coś ktokolwiek sknoci – bić z całym przekonaniem w dzwon wyższego dobra, które się dokonuje kosztem opóźnień, niedoróbek, cieknących kranów i walących się w gruzy budynków. Gdyby się jednak znalazł ktoś, kto nie doceni tej genialnej myśli, to musi wiedzieć, że dołącza właśnie do wymierającego grona opacznie rozumiejących dzisiejsze czasy, postęp i uczciwą konkurencję, więc powinien przemyśleć swoje postępowanie.
Słuchałem ponad dwugodzinnego przemówienia towarzysza Wiesława (tak, to z niego był ten cytat na początku), no i autorzy poniższych fragmentów, które przywołam w oryginale, zasługują na niemniejsze brawa i może się ich nawet doczekają.
Jeśli – w co nie wątpię – podobnej treści pisma trafiają na biurka różnych firm i instytucji, to z pewnością każdy ulegnie ich niezłomnej logice i dołączy wkrótce do chóru wykrzykujących jak na cześć towarzysza Wiesława „niech żyje!”
Nawet ja za chwilę niechybnie do tego chóru dołączę, gdy jeszcze raz przeczytam co cytuję poniżej, więc zanim się to stanie – resztka wstecznictwa i nieuczciwości każe mi wyartykułowaćalternatywną wizję rozwoju sytuacji: jeśli jakaś firma nieterminowo lub nierzetelnie zrealizowała jakieś zamówienie, to prawdopodobnie zniechęciła skutecznie do siebie nie jednego klienta, ale poprzez przepływ informacji wśród bliższych i dalszych znajomych, również kolejnych. Jeśli następnie taka firma zasłania się niepełnosprawnymi, to zniechęca już nie tylko do siebie, ale i do idei zatrudniania niepełnosprawnych, a przez uogólnienie – do samej idei wykonywania przez (z definicji nieterminowych) nieszczęśników jakiejkolwiek pracy.
Pozostawmy jednak na boku interpretacje i zagłębmy się w samych istotnych fragmentach dzieła:
Spółka Altix faktycznie w roku 2017 zrealizowała zamówienie z opóźnieniem większym niż 14 dni (wykonaliśmy w terminie wiele innych). Jednak, co ważne, zamówienie zostało odebrane bez uwag oraz ponieśliśmy za opóźnienie stosowną karę w postaci odsetek. (…) 3. Dobrą i częstą praktyką (a nawet wymogiem) postępowań ofertowych oraz przetargowych jest stosowanie klauzul społecznych np. zapisów o konieczności wykonywania zadań przez pracowników zatrudnianych na umowy o pracę czy promowanie wykonawców zatrudniających wysoki procent pracowników niepełnosprawnych na umowy o pracę (art. 29 ust 4 ustawy Pzp). Takie wymagania świadczą o trosce o środki publiczne, jakość wykonania przedmiotu zamówienia, a w kontekście charakteru Zamawiającego oraz rodzaju przedmiotu zamówienia wydają się szczególnie istotne ze względu na promowanie zatrudnienia wśród osób najbardziej wykluczonych społecznie i zawodowo. Odwrotnością tej idei są zastosowane przez Państwa zapisy wyraźnie ograniczające uczciwą konkurencję. Spółka Altix jest właśnie firmą, która za jeden z celów stawia sobie aktywizację społeczno zawodową osób niepełnosprawnych. Dlatego zatrudniamy takie osoby, wykonują one kluczowe role w firmie również przy procesie adaptacji oraz wydruku. Zatrudniamy też na umowy o pracę i dbamy o stałość zatrudnienia. Z tego też powodu nieuzasadnione jest ewidentne wykluczanie nas z postępowania bazując na niemającym znaczenia opóźnieniu, które jest efektem naszej prospołecznej postawy-zamówienie wykonywane było przez osoby niepełnosprawne.
Koniec cytatu – można klaskać.
A jeśli komuś, kto mimo jakichś ograniczeń sprawności stara się dążyć do podnoszenia jakości swojej pracy i umiejętności – po przeczytaniu powyższego ręce odpadają, albo ma wrażenie, jakby go ktoś właśnie uderzył w twarz – no to właśnie to jest ten SZOK, o którym we wstępie pisałem.
Wnioski
Na pewno nie tylko Altix wypisuje w odwołaniach podobne mądrości jak przytoczone powyżej, ale tylko oni zrobili wszystko, żebym ja zrobił wszystko, aby z tą twórczością się zapoznać i ją opublikować, co jest rzeczą chwalebną, bo oznacza tym samym jakieś wewnętrzne dążenie do podnoszenia, nie obniżania lotów, czego oczywiście wszystkim życzę.
Przez analogię do sprawy cieśli Sewruka ze Skiroławek i jego krowy, nie wnioskuję o odbieranie prezydenckich krzyży co bardziej kontrowersyjnym postaciom z grupy SZOK – wprost przeciwnie, chętnie bym im jeszcze dodał, mając niepłonną nadzieję, że te dostane krzyże nauczą się nosić (w sensie metaforycznym rzecz jasna).
Przypisy
Przemówienie na spotkaniu z warszawskim aktywem partyjnym wygłoszone 19 marca 1968 – YouTube
To już wiedz, że coś się dzieje – Youtube
Odznaczenia dla działaczy Fundacji Szansa dla Niewidomych na stronie prezydent.pl
Pan Janusz biznesu (druga audycja w Radio Dla Ciebie, tym razem z udziałem społeczeństwa – 24 min.)
Raz w roku w Skiroławkach – Zbigniew Nienacki – Lubimyczytać.pl
Pod pismem podpisał sie Prezes Zarządu Adam Kalbarczyk (syn Marka) oraz Członek Zarządu Joanna Kalbarczyk (żona Marka). Wszystko zostaje w rodzinie 🙂
Firma, nad ktora kazdy niewidomy sie spuszcza a dodatkowo czepie nad takimi korzysci…