W jednym z wcześniejszych wpisów „Widzieć mózgiem – pod prądem. 1903 rok” pojawiło się nazwisko Petera Stiensa jako autora dokonanego odkrycia.
Problem polegał tylko na tym, że wynalazek, jak też jego wynalazcę, trzeba było umieścić pod dużym znakiem zapytania.
Dziś cyfrowe wykopalisko 4 lata starsze, pokazujące, że nie tylko redaktorzy kilku gazet się odkryciem fascynowali, a było też poważnie dyskutowane w gronie ówczesnych innowatorów techniki.
Samego Petera Stiensa także udało się trochę uwiarygodnić – portal patentów Google wyświetla kilkanaście wyników sygnowanych jego nazwiskiem, a pochodzących z przełomu 19. i 20. wieku.
KORESPONDENCJE „Kurjera warszawskiego”.
Londyn, d. 23-go września.
(Nowe zdumiewające odkrycia i wynalazki.)
Wiec Towarzystwa brytańskiego postępu wiedzy jest okazją dla rozmaitych wynalazców do przedstawienia zgromadzeniu wyników swych naukowych do ciekań i prób. Pierwsze miejsce dzierżyły nategorocznem zebraniu rozmaite systemy samochodów, których liczba, za przykładem Francji, mnoży się i tutaj z dniem każdym. Doświadczenia telegrafu bez drutu Marconi’ego wytrzymały ścisły egzamin największych powag naukowych, chociaż sam wynalazca nie mógł być w Duwrze. Nikt się nie zdziwi, że obecnie, gdy to wielkie odkrycie okazuje się praktycznem, zjawia się mnóstwo ludzi, którzy utrzymują, że zrobili ten wynalazek o wiele dawniej, aniżeli Marconi.
Gdyby potrzeba było dowodu, jak gorączkowy pośpiech cechuje naszą epokę, daje go fakt następujący. Odkrycie telegrafu bez drutu jest, rzec można, z doby wczorajszej, a oto spotykamy się już z zastosowaniem tego wynalazku w dziedzinie pokrewnej.
Sir William Prece zawiadamia, że po czterotygodniowych doświadczeniach zaprowadził komunikację telefoniczną bez drutu. Eter powietrzny służy za pośrednika; jedynem ulepszeniem, jakie zostaje do wykonania, jest powiększenie doniosłości głosu, który jest dotąd zbyt słaby. Łatwo wyobrazić sobie zajęcie, jakie to nowe odkrycie wywołuje. Cały ustrój codziennego życia może uledz zmianie, jeżeli będziemy mogli z łatwością rozmawiać z oddalonemi osobami bez uciekania się do urzędowych pośredników.
Ale o wiele większe zajęcie, nieledwie osłupienie, wywołało odkrycie elektryka rosyjskiego, p. Piotra Stiensa. Osiadł on od kilku lat w Anglji, jest tu kierownikiem pracowni elektrycznej i specjaliści tej gałęzi uważali go od dawna jako wysoce wykształconego i pomysłowego uczonego. Od kilku miesięcy nic o nim nie było słychać: wybuch gazów, nad któremi pracował, zadał mu rany, z których szczęśliwie się wyleczył.
Pierwotny jego zamiar przedstawienia swego wynalazku uczonym, zebranym na wiecu brytańskiego stowarzyszenia, nie mógł wskutek tej okoliczności być urzeczywistniony, ale ci, co widzieli i sprawdzili doświadczenia p. Stiensa w jego pracowni, nie mogą ukryć swego podziwu. Wynalazek polega na przywróceniu wzroku niewidomym, a słuchu głuchym: ani mniej, ani więcej! P. Stiens nie twierdzi, ażeby przywrócić mógł wzrok ludziom, którzy stracili oczy; ogranicza się na tem, że za pomocą prądu elektrycznego uzdolnia ociemniałych do widzenia. Wzrok elektryczny zastąpi zwykły, przyrodzony. Wynalazca zastępuje soczewkę oka przez wprowadzenie do mózgu za pomocą elektryczności obrazu przedmiotu takim, jaki on jest, bez odwrócenia go, jak to istnieje przy zwykłem działaniu soczewki oka. Instrument p. Stiensa zastępuje poprostu soczewkę.
Czytając tego rodzaju wiadomości, nie można wstrzymać się od sceptycznego niedowierzania i trzeba przypomnieć sobie cały szereg równie nieprawdopodobnych wynalazków, aby brać je na serjo. Ci, którzy uczestniczyli w próbach wzroku elektrycznego p. Stiensa, opowiadają, co następuje:
W ciemnym zupełnie pokoju zawiązano im oczy, tak, że pogrążeni zostali w głębi nieprzejrzanej nocy. Po połączeniu z przyrządem ciemność ta stopniowo się rozpraszała i w końcu zabłysło światło jasnej, srebrnej księżycowej nocy, pozwalające nietylko widzieć i rozpoznawać dokładniej otaczające przedmioty, ale czytać drobny druk.
Wynalazca nie jest jeszcze całkiem zadowolony z dokonanego dzieła i pragnie wprowadzić pewne ulepszenia do ostatecznego przyrządu, który będzie podręczną maszyną, i która uczyni wszystkie okulary i sztuczne szkła zbytecznemi.
Zastosowanie tego samego odkrycia do zastąpienia zmysłu słuchu jest już drobiazgiem; przenoszenie wibracji głosu przez prąd elektryczny do mózgu nie przedstawia trudności.
Naturalnie nie można krytykować, a tem mniej jeszcze wyrokować z góry niepodobieństwo wynalazku. Pozostaje tylko czekać cierpliwie tej nowej ery w rozwoju cywilizacji.
Źródło: Kurjer Warszawski : dodatek poranny. R. 79, 1899, nr 267