Tytuł wpisu trochę na wyrost, bo zamiast z metodą, mieliśmy tu do czynienia z incydentem określanym przez specjalistów od cyberbezpieczeństwa mianem ataku ukierunkowanego, ale historia jakby żywcem wzięta z powieściowego cyklu „Skazaniec” Krzysztofa Spadło, który bez sentymentów rozprawia się z mitologiczną solidarnością wśród współosadzonych.
Zuchwały rabunek.
Do mieszkania Albertyny Misiufskiej (Nowy Świat 50) z powodu katarakty ociemniałej mającej męża, właściciela zakładu mechanicznego -od 3 miesięcy siedzi w więzieniu mokotowskiem za posiadanie broni — zgłosiła się nieznajoma kobieta i oświadczyła, że jest żoną starszego klucznika z więzienia mokotowskiego, i że za iej pośrednictwem mąż będzie zwolniony za kaucją. Przybyła radziła M. udać się z sobą do mieszkania sekretarza więzienia, do domu na plac Trzech Krzyży No 11 (dom przechodni na ul. Wspólną 1). M. udała się z nieznajomą.
Gdy obie kobiety znalazły się na schodach tego domu nieznajoma nagle ulotniła się; z wyższego piętra zeszli dwaj opryszkowie, z których jeden schwycił M. pod brodę i uniemożliwił otworzenie ust, drugi zaś przytrzymał nogę M. i wyjął z jej pończochy 1.300 rubli w walucie rosyjskiej, poczem obaj złoczyńcy umknęli.
Źródło: Kurjer Warszawski : wydanie poranne. R. 96, 1916, nr 138